Translate

sobota, 5 października 2013

Drób na desce cz. 2 i wygrane candy


Dawno nie pisałam... Bo i tyle się dzieje! Spełniam moje marzenie... Ale o tym na razie sza! :) Wracając do drobiu - pisałam już o nim w części pierwszej tutaj. Dziś będzie o desce, którą wykonałam jeszcze przed wakacjami na freestyle'owych warsztatach z decoupage u Pani Ani (pozdrawiam!)

Bardzo lubię tą (tę?) dechę, nie wiem dlaczego. Aż nawet zawiesiłam ją sobie na ścianie :). Dopiero dziś udało mi się ją sfotografować. Poszłam z Wojtusiem na spacer i takie mam fotki na łonie Matki Natury :) Nie mogłam się zdecydować, które zdjęcie załączyć, więc daję kilka...


Krótko powiem, że ten kolor niebieski to Decorfin Lavande (nie wygląda, prawda?) , a z pod niego wygląda czerwony - takie połączenie zastosowała na jakimś obrazku Pani Ania i tak mi się ono spodobało, że odgapiłam... 


Środkowe koguty są już znane z deski do krojenia. Koronka z Worka od Mamy (w którym mnóstwo tasiemek i koronek mamy). I miałam uporczywą wizję czegoś czerwonego tam na górze, i z braku laku przykleiłam z tyłu te "pędzelki" z czerwonej rafii. Może niedługo je odkleję...

Z cieniami...
Nie ma jak jesienne światło...

Na koniec pragnę się pochwalić kolejną wygraną w candy! Tym razem jest to komplet przeuroczych podkładek wykonanych techniką pirografii przez złote rączki Riannon z bloga http://tuskulum-riannon.blogspot.com. 
Do pirografii się kiedyś przymierzałam, bo można fajne rzeczy wyczarować w drewienku, ale trudno jest o odpowiedni sprzęt. Ale, może kiedyś... 


Jeszcze raz dziękuję Riannon, a dla wszystkich jesienne pozdrowionka.

2 komentarze: