Translate

piątek, 18 grudnia 2015

Szyszkowy wianek

Zauważyłam, że wianki są w modzie już któryś sezon i uświadomiłam sobie, że dawno nie robiłam... Ostatnio na majówce w trzebnickich sadach, ze stokrotek :)

A że jak wiadomo, u mnie wszystko musi znaleźć swoje miejsce we właściwym czasie, tak zadziało się z szyszkami od koleżanki z pracy, Joanny S. Na początku roku szkolnego ogłosiłam, że na potrzeby zajęć plastycznych zbieram to i owo, pracownicy zaczęli znosić słoiki, puszki, opakowania od jajek, pudełka po kremach, butelki i różne inne dziwne różności...

Asia przyniosła worek szyszek, własnoręcznie nazbieranych...

Szyszki leżały w pracowni, aż przyszła do mnie wizja WIANKA...
I zrealizowałam ją :) Wianek jest niemalże 100 procentowo ekologiczno-recyklingowy.

Najpierw ukręciłam ze starych gazetek marketowych i taśmy klejącej coś w rodzaju koła, następnie próbowałam udoskonalić kształt owijając "koło" pociętą na paski starą koszulką Wojtusia. Posiłkowałam się tu i ówdzie klejem Magic.
Gdy było już w miarę OK(rągłe), zaczęłam (od wewnątrz) przyklejanie szyszek , które trwało 2 dni, gdyż nie chciało mi się iść do schowka po klej na gorąco i dzielnie i uparcie używałam Magica...

Miało to takie minusy, że nie mogłam szyszek upychać "na chama" i wianek gdzieniegdzie posiadał dziury (było widać koszulkę), co wyszło koniec końców na dobre... Niedzielna wyprawa do parku była pod znakiem zbierania materiałów naturalnych, którymi można by uzupełnić luki między szyszkami. No i chciałam mieć tam w tym wianku "coś czerwonego", co by ożywiło nazbyt ekologiczny jego charakter...

I napatoczyły się małe szyszeczki cisowe... I na krzaczku kolczastym kuleczki, a raczej owale czerwone...
Zebrałam też mogące się przydać "na zaś" łupinki od orzechów bukowych, wyglądające jak kielichy kwiatów na patyczku...

Szyszeczki małe poupychałam w dziury, nawet bez kleju. A kulki (owale) też bez kleju, w celu obserwacji, czy się aby nie pomarszczą...

Wstążkę czerwoną znalazłam w pudełku ze wstążkami, koronkami, sznurkami...
Zatem w pierwotnej wersji wianek wyglądał tak:

Wianek leżakował na komodzie, rzeczywiście czerwone elementy uległy pomarszczeniu... W międzyczasie zebrałam jeszcze owoce dzikiej róży z krzaka, ale bałam się, że mogą podzielić los poprzedniczek...
Hmm, zanosiło się na to, że nie obędzie się bez sztuczności... I tu w sukurs przyszła wizyta w hurtowni artukułów dekoracyjnych, gdzie udałam się za kulami styropianowymi.

Trafiłam na plastikowe i pięknie błyszczące jarzębinki na drucikach. I to one są jedynym elementem hańbiącym recyklingowość i ekologiczność mojego wianka...

Tak wygląda w fazie przedkońcowej:

A na koniec natrafiłam na super eko gwiazdkę wykonaną w zeszłym roku z kartonu po mleku i zdekupażowaną i porzuconą... Walała się bida, bez zawieszki, bez przeznaczenia...
Czekała na swój czas :)


A tu w szerszym kontekście mojej kuchni, choinka z gliny autorstwa mojego dziecka.


I bez lampy, ale za to gwiazdka przysłonięta kokardą (skróciłam ją później).


I jeszcze jedno:

Wianek wisi w kuchni, nie wiem, czy Wam się podoba, ale mi tak, cieszy mnie. Lubię na niego patrzeć.
Te szyszki pięknie pachną...Czerwień dodaje energii.

Nie wiem, czy się szybko znów spotkamy tu na blogu, zatem życzę Wam cudnych Świąt Bożego Narodzenia i Wszystkiego Twórczego na Nowy Rok!!