Translate

środa, 23 kwietnia 2014

Po prostu krowi świat. Muuu...

Że tak sparafrazuję słowa piosenki z dobranocki, w których chodziło o świat koci... Koty lubię, ale na punkcie krów mam lekkiego bzika. Lekkiego obecnie, bo przez wiele lat miałam potężnego chyzia polegającego głównie na zbieractwie: figurek, skarbonek, szczotek do szorowania kibelka, kartek, cukierniczek, kubków... Nawet pamiętam, jak to się zaczęło. Od kartki pocztowej, którą dostałam od znajomego... Był chyba rok 1998 i na wzór tej kartki namalowałam krowę na koszulce i podarowałam mojemu ówczesnemu ukochanemu :) Może znajdę tą kartkę, zeskanuję, może...

Dodam, że w tych czasach jeszcze nie było takiej obfitości krów wszelakich i mody na krowy :)
Jeśli chodzi o części garderoby, to brakowało mi tylko stanika z krowim motywem :) Miałam skarpetki, gatki, krawat (!), spodnie, sukienkę (uszytą w celach przebierankowych), szalik... Znajomi i rodzina dbali o rozrastanie się mojej kolekcji, obdarowując mnie przy każdej okazji (i bez okazji) jakąś krową.

Z czasem ta szajba zetlała, pojawiła się tania chińszczyzna, obfitość i dostępność, która potrafi zabić każdą pasję...
I ja już miałam tyle tego łaciatego kochanego ustrojstwa...Poustawiane, ponawieszane, wszędzie, wszędzie :) Co szczególnie uciążliwe było przy moich licznych przeprowadzkach, pakowanie tego wszystkiego, wycieranie z kurzu, eh...

Co pozostało? Nadal otaczają mnie perełki, egzemplarze oryginalne, takie, które mają dla mnie głębsze znaczenie. Reszta pochowana w kartonach...

Ogólnie krowa to takie moje "patronackie" zwierzę, taki "talizman"...
No i lubię krowie motywy w ozdabianiu... Dzisiaj kilka rzeczy, każda o innej formie

Najpierw eko-torba i ta cudna serwetka! Ale żeby nie było tak prosto, wpadłam na pomysł aureoli ze słoneczników: "święta krowa", można by rzec :) Aureola została wycięta z innej, jakiejś dziwnie cienkiej serwetki, podczas przyklejania się to rozłaziło...
Na koniec pomaziałam przy słonecznkowym polu  brązową patyną, co okazało się błędem... Bo patyna w praniu schodzi z tkaniny. A przecie jak się taką torbę używa, to trzeba ją czasem wyprać :) Więc lepiej takie efekty robić farbą akrylową.


   


Kolejna świetna serwetka znalazła zastosowanie na pudełeczku robionym na zamówienie dla pewnej również miłośniczki krów. Chciałam osiągnąć efekt niosący przesłanie słodkiego mleka skondensowanego :) Tylko tak mogę to ująć słowami... Czy mi się udało, oceńcie sami :)



Czas na moją "maskotkę" zwaną Resztkowa Krowa, lub Patchworkowa Krowa :) 
Surową dostałam kiedyś kiedyś od mojego dziecka na Dzień Matki (oczywiście poprzez posłańca-tatusia :)) i długo nie miałam na nią pomysłu. Stała pomalowana na biało i czekała, czekała...
A, jest to zwierzę z masy kartonowej, czy czegoś takiego.

Aż w końcu pomysł przyszedł: użyję skrzętnie zachowywanych kawałków serwetek, resztek. Krowę obklejałam pomiędzy robieniem innych rzeczy, na luzie. Czysta przyjemność. Pozostawiłam specjalnie kilka "białych plam". Polakierowałam na błyszcząco, łaty obwiodłam konturówką w kolorze ołowiu. 
Mućka spodobała się Ani z Paliwa Artystycznego, ale "moja Ci ona, nie oddam!". Obiecałam zrobić podobną, ale póki co, krówek wszędzie niet! Ktoś wie, gdzie można nabyć takową? Proszę o cynk :).


A na koniec deska wykonana na Ręki Dzieła Fest i z dumą donoszę, że krówki znalazły nowy dom, razem z kurkami (zrobiłam 2 deski w podobnym klimacie). Trochę spękań, przecierki.

Dziękuję Marcinowi klik za zdjęcia! Gdyby nie on, nie miałabym fotek, bo oczywiście przed kiermaszem nie zdążyłam zrobić :)


Na tym zakończę na dziś krowi temat. Kontynuacja na pewno będzie, gdyż na pomysł czekaj kanka na mleko. Pozdrawiam!!

2 komentarze:

  1. O rany fajne te krowy, kiedyś trafiłam do Ciebie na przegląd koguci :) Wszystkie mnie się podobają, choć faworyt to chyba ta Patchworkowa Krowa!!!
    pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń