Pochodzenie tego wazonika nie jest do końca jasne. Dość, że wędrował ze mną przez różne moje mieszkania, być może zabrałam go nawet z rodzinnego domu... Pamięć ludzka ulotną jest, ale nie jest to pochodzenie aż takie istotne. A oto i on:
Dość, że dniami ostatnimi nadszedł czas definitywnej zmiany wazonikowego wizerunku. Myślało się, chodziły za mną różne koncepcje, aż w końcu pomysł się jako tako wyklarował. Jako tako, bo ładnych parę dni wazonik trwał w niedokończeniu, tzn. widoczne na nim kwiaty kwitły na śnieżnobiałym tle. I tak nie było źle, przeciwnie: jakoś tak klasycznie, ale jak dla mnie zbyt surowo, ascetycznie.
Ale wróćmy do początku przemian... W skrócie, bo to ciągle to samo: biała farba akrylowa - tym razem użyłam "Śnieżki" do malowania ścian. Wygładzenie. Wycięcie z serwetki kwiatków. Naklejenie na wazonik. Lakier akrylowy (jedna warstwa - coby zabezpieczyć serwetkowe kwiatki).
I tak trwały te kwiatki w tej bieli, i przechodziłam obok, i patrzyłam... Wiedziałam, że muszę dodać im COŚ.
Na moment wyrosła między kwiatkami biało-czerwona kratka z serwetki, ale było to...nazbyt awangardowe delikatnie mówiąc...:) Została więc zamalowana Śnieżką...
Postanowiłam postawić na tło ;). Cały czas gdzieś coś kołatał mi się po głowie pomarańcz... Już miałam brać się za mieszanie kolorów, aż przypomniał mi się ostatni zakup w sklepie na ASP - farba z przeceny Decorfin Uniwersal (3 zł za słoiczek). Akuratnie ten kolorek (Red Earth) zachwalała mi pani sprzedająca, specjalnie skądś go wygrzebawszy, że taki piękny po wyschnięciu jest... Postanowiłam zaryzykować i nie zawiodłam się! Jest soczysty, ciepły, w zależności od światła przybiera różne odcienie (w sztucznym świetle jest bardziej czerwony, w słońcu bardziej pomarańczowy). Malowanie - sama przyjemność!
Z tego też powodu zrobiłam mnóstwo zdjęć temu wazoniku ;) i trochę Was nimi pokatuję ;) Ale co tam - tekst dziś w miarę krótki, da się chyba wytrzymać ;)
Wyłaniam się z cienia... |
Na jasnym tle... |
I z tej strony |
I z tamtej... |
Nie wiem tylko, czemu nie zrobiłam fotek faz "przejściowych"? Może podświadomie bałam się, że ktoś uzna, że w tych poprzednich szatach wazonik był ładniejszy? I będę miała dyskomfort psychiczny? Więc uwierzcie mi na słowo - był brzydszy, i basta!
A na koniec - czymże jest wazon bez kwiatów? :)))
No właśnie. Wiem, przesadzam...
Ale, ktoś mi zabroni? :) Kwiaty&Kwiaty Company...
Bardzo udana metamorfoza :)
OdpowiedzUsuńDziękuję serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńMetamorfoza - zdecydowana. Wazon zmienił radykalnie swój charakter.
OdpowiedzUsuńBawiąc się decoupagem nie wpadłam na pomysł, o którym piszesz, aby przyklejoną serwetkę zalakierować, a dopiero potem podmalować tło. Zawsze tło domalowywałam od razu i czasem pędzel "poleciał" za daleko - wzór tracił swoją wyrazistość. Dzięki za poradę :)
Gosia
Dziekuję za słowa uznania. Co do sposobu na tło-też od kogoś to zaczerpnęłam. Na tym polega cudowność internetu, że można korzystać z czyichś doświadczeń i dzielić się swoimi :) Serdecznie pozdrawiam!
OdpowiedzUsuń